czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 7 "Najważniejszych chwili w życiu się nie zaplanuje"

                              LUDMIŁA 

Konkurs? Świetnie śpiewam i zwróciłabym na siebie uwagę, ale... No właśnie mój tata. Co by na to powiedział? Jest przeciwny śpiewaniu, tańcu i ogólnie muzyce. Uważa, że to głupstwo. Według niego powinnam się zajmować tylko rzeczami pożytecznymi. Mi na konkursie zależy. Muszę coś wymyślić. Wiem. Powiem mu, że człowiek renesansu powinien umieć wiele, a później drążyć temat i na 100% mi się uda. Trzeba sobie radzić w życiu. Podszedł do mnie Marco.
- To co robimy z tym projektem?
- Jutro po szkole się tym zajmiemy u mnie w domu. -powiedziałam uśmiechnięta
- A co tobie się stało?
- Nie rozumiem.
- Zwykle nie jesteś taka miła.
- Jestem miła kiedy tego chcę. -powiedziałam i odeszłam. 
Federico do mnie podszedł.
-Chciałem ci życzyć powodzenia w projekcie z historii.
- Nie potrzebnie. Nie o to chodzi, że go nie potrzebuje, bo uważam, że jestem najlepsza. Chociaż tak jest, ale ja wcale nie chce wygrać.
- Co? Dlaczego? Nie rozumiem cię w ogóle.
- Nie martw się mnie nikt nie rozumie.
- Wiesz co intrygujesz mnie.
- Brawo! Jesteś jedynym, który zamienił strach na ciekawość.
- Co? Ja się ciebie w cale nie boję, ani nie bałem.
-Może tak myślisy, ale musisz przyznać, że od początku wiedziałeś, że mogę zniszczyć cię, twoje dobre samopoczucie, aby nic z niego nie zostało.
- Może i tak, ale nigdy tego nie zrobiłaś.
- Ale zawsze mogę.
- Wiem, że w tobie jest trochę dobra, które nie pozwala ci tego zrobić.
- Tak? A jeszcze nie dawno mówiłeś co innego.
- Może się myliłem. 
- Może czy na pewno?
- Aby wiedzieć czy na pewno musiałbym, więcej dowiedzieć się o tobie.
- Chcesz się dowiedzieć, więcej o mnie? Na pewno nie odemnie.
- Dlaczego?
- Ja tak jak księżyc mam drugą stronę, której nikomu nie pokazuję.
Powiedziałam i odeszłam.

                                        FEDERICO


 Ludmiła intrygowała mnie co raz bardziej. Każda jej wypowiedź utwierdzała mnie w fakcie, że nie jest taka jak każdy myśli. Było w niej odrobinę, a nawet więcej dobra. Podszedłem do Marco, który był moim dobrym przyjacielem.
- Cześć. Co myślisz o Ludmile?
- Co? A co to za pytanie? Odkąd ty się wypytujesz o Ludmiłę? 
- Wiesz myślę, że jest inna niż za jaką każdy ją ma.
- Ona chce żebyś tak myślał. To jej plan. Zapewne coś jej zrobiłeś lub nie i chce się zemścić. Radzę ci uważaj na siebie i na nią. 
- Nie znasz jej to jej nie oceniaj! -nie wiem, dlaczego to powiedziałem niemal krzycząc, ale czułem, że powinienem jej bronić.
-Jak chcesz, ale mówię ci, że  będziesz miał kłopoty.
- Może znasz się na wielu rzeczach, ale na ludziach się nie znasz i tak naprawdę nawet  najwybitniejszy naukowiec nie zdoła całkowicie przejrzeć drugiego człowieka. 
Powiedziałem i odszedłem. Dlaczego inni nie widzą tego co ja w niej widzę?

                                                       VIOLA

Już było późno, a ja nie byłam gotowa. Może to wydać się dziwne, bo miałam ok. 2h, ale chciałam się zrobić na bóstwo, a przy moim doświadczeniu trochę z tym schodzi. Samo wybranie ubrań zajęło mi 30 min. Założyłam różową sukienkę na ramiączka z białym kołnierzykiem, a do tego beżowe botki. Chciałam zrobić sobie jakąś świetną fryzurę i po ok. 1h zrobiłam ją, ale pomyślałam, że nie mogę się tak wystroić. To byłoby dość dziwne, iść na spacer wyszykowanym jak na wesele. Wróciłam, więc do dawnej,  zwyczajnej fryzury. Zrobiłam sobie lekki makijaż i zjadłam coś na szybko. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam. To był on, a w ręku miał czerwone tulipany.
-Hej! Ładnie wyglądasz. Mam coś dla ciebie.
Powiedział i dał mi kwiaty.
- Są śliczne. Dziękuję
Wzięłam bukiet, włożyłam go do wazonu i wyszłam z domu. Szliśmy alejką na, której kwitnęły piękne kwiaty. 
- Niezłą trasę sobie wybrałeś.
- Wiem. Jestem mistrzem wyborów.
- Jesteś też bardzo skromny.
- Wiem. Jestem ideałem.
Nic nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam.
Przez całą drogę rozmawialiśmy... Głównie to Leon mówił. Opowiadał różne zabawne historie z dzieciństwa. Opowiadał je bardzo szczegółowo. Były bardzo zabawne. Najśmieszniejsza była o czekaniu na UFO. Klika godzin, a tyle się zdarzyło. Leon miał bardzo fajnie dzieciństwo. Niestety ja takiego nie miałam, ale cóż nie warto myśleć o przeszłości. Była już 20. Krótki spacer przerodził się w długie, ale niesamowite przechadzanie się alejkami. W dobrym towarzystwie niestety czas szybko mija, ale nie uważam go za stracony. Czarne chmury gromadziły się na niebie i zaczął wiać mocny wiatr. Szliśmy w stronę domu.
Zatrzymaliśmy się nad jeziorem. Patrzyliśmy na zachód słońca i zaczął padać deszcz. 
- Czy tobie przypadkiem nie jest zimno? -spytał i założył na mnie swoja kurtkę.
- Dzięki. powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. 
Patrzyliśmy sobie w oczy nasze usta były coraz bliżej. Wiedziałam, że teraz nastąpi ta chwila. Mój pierwszy pocałunek. Od zawsze wyobrażałam go sobie  trochę inaczej. Chciałam, żeby było to w alei zakochanych, która jest dużo dalej niż mój dom. Chciałam aby w tle grała muzyka. Najlepiej Nuestro Camino lub Podemos i żeby to było w jesień. Świat wtedy jest piękny, jest pełen kolorów. Zachód słońca i piękna pogoda. Tak to sobie wyobrażałam, ale cóż najważniejszych chwili w życiu się nie zaplanuje. One przyjdą same. I w końcu nasze usta się zetknęły. Pocałunek był cudowny. To była najcudowniejsza chwila w moim życiu, które teraz będzie wyglądało trochę inaczej.


.......................................................................................................................................................
No i jest pierwszy pocałunek Leonetty, a kto wie może ich będzie więcej... Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, a miał być najpóźniej w niedzielę, ale nie miałam weny. W tamtym tygodniu jeszcze przyjechała moja 3-letnia siostra i się nią zajmowałam, a do tego miałam urodziny i piękna pogoda, że grzechem byłoby nie skorzystać. Podobał wam się rozdział? Nie za bardzo umiem pisać romantyczne scenki. Pierwszy pocałunek Leonetty napisałam najgorzej jak to możliwe. :/  Zapraszam do komentowania ;)