środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 6 "Jestem dobrym startegiem"

                                     Violetta

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Była 8:40.
- Zaspałam!!!
Wstałam jak poparzona. Pobiegłam szybko do łazienki. Umyłam się i szybko uczesałam włosy. Pobiegłam do szafy i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ubranie. Było to różowa, pastelowa spódnica. Wzięłam szybko białą bluzkę. Założyłam beżowe buty na koturnie i zrobiłam szybki makijaż. Wyszłam z domu.
- W życiu nie dojdę do szkoły w tak krótkim czasie. -powiedziałam sama do siebie.
Nagle zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który jechał na motorze. To był Leon. Zatrzymał się i uśmiechnął się do mnie. Miał śliczny uśmiech.
- Podwiesić cię? -spytał
Popatrzyłam się na motor.
- Na tym? Chyba żartujesz.
- Jeżeli nie pojedziesz ze mną spóźnisz się.
- Wole się spóźnić niż jechać tym. Mój brat miał niedawno wypadek na motorze i nie chcę być następna.
- Nie każdy jeździ jak twój brat. Nie musisz się bać.
- Wolę nie ryzykować.
- Nie ufasz mi?
- Dobra pojadę z tobą, ale mnie nie zabij.
- Przyrzekam włos ci z głowy nie spadnie.
Wsiadłam na motor i ruszyliśmy. Mocno go obejmowałam. Trochę się bałam. A mu chyba podobało się to. W krótkim czasie znaleźliśmy się pod szkołą. Byliśmy w samą porę.
- Dotrzymałem słowa. Włos ci z głowy nie spadł.
- Dzięki. Gdyby nie ty nie zdążyłabym. -powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Nie ma za co. A właściwie jest. Musisz mi się odwdzięczyć.
- Co? -powiedziałam ze zdziwieniem.
- Dzisiaj pójdziesz ze mną na spacer o 18:00. Zgadzasz się?
- A mam inne wyjście. -powiedział uśmiechając się.
- Przyjdę po ciebie.
- A znasz adres?
- Nie, ale mi podasz. To dalsza część rewanżu.
Zaśmiałam się. Na lekcji dam ci adres, a teraz choć, bo się spóźnimy. Poszliśmy na lekcję.

                                   LUDMIŁA

Lekcja z panem Adamsem to koszmar. Jak ja nie lubię historii.  
- Nieuki będziecie musieli  zrobić w tym tygodniu projekt z historii. Będziecie musieli go zrobić to w parach.
Jedna dziewczyna podniosła ręka.  
Zapewne chciała wybrać sobie osobę, z którą będzie robiła projekt. Pan Adamson spojrzał się na nią i powiedział:
-Pary ja wybiorę. 
Nikt nie był z tej decyzji zadowolony. Nic dziwnego, pan Adamson nie wybierał najlepszych par. Jednak mi to nie groziło. 
- Ludmiła będziesz z Federico.
- Tak! Tak! Dziękuję panu! -powiedział uśmiechając się szeroko. 
- Zmieniłem zdanie. Będziesz z Marco.
- Co?  Tylko nie to! -powiedziałam z żalem. 
Pan Adamson nic nie odpowiedział i dalej łączył w pary.
- Wasz temat to: Opisz jedną postać historyczną, która twoim zdaniem miała największy wpływa na losy świata. Napisz, dlaczego tak uważasz. Oceniam także wybór postaci. Grupa, której praca będzie najlepsza dostanie ocenę celującą i pojedzie z klasą pani Watson do muzeum historycznego. 
Ja nie chcę jechać do muzeum. W klasie panny Watson jest Leon i ta Violetta. A ja ich nie chcę wiedzieć. Na szczęście dostanie 6 mi nie grozi, ale wolę nie ryzykować. Wybiorę najgorszą z możliwych osób. 
Lekcja się skończyła. Wyszłam z sali. Na przerwie zatrzymał mnie Federico.
- To już się na mnie nie gniewasz?
- Dlaczego tak sądzisz? 

- Bo bardzo się cieszyłaś z tego, że możesz być ze mną w grupie. 
- Nie. To było zaplanowane. Nie chciałam być z tobą, więc udałam, że się cieszę, że jestem z tobą, abym została przydzielona do grupy z kimś innym. Rozumiesz?
- Tak. 
- Ja tylko jestem dobrym strategiem. W życiu trzeba wykazać się umiejętnością walki.
Odeszłam. Nie chciałam gadać z tym Włochem. 

 


                                                        FRANCESKA

W szkole wcale nie jest tak źle. Myślałam, że będzie gorzej. Jedna rzecz mi tylko przeszkadza, a jest nią to, że Violetta i Camila chcą się zemną zaprzyjaźnić. Kiedyś może bym się cieszyła, ale teraz wszystko czego potrzebuję to samotność. Dopiero w samotności człowiek może być sobą. No i jest jeszcze jedna rzecz, której się obawiam, a jest nią miłość. Nie chcę się znowu w kimś zakochać. Po co? Miłość przynosi tylko ból, więc po co cierpieć? Nagle rozległ się głos przez radiowęzeł.
- Drodzy uczniowie! Szkoła organizuje po raz pierwszy konkurs śpiewu. Każdy może wziąć w nim udział. Możecie wybrać dowolną piosenkę. Może być ona zaśpiewana po innym języku np. po angielsku. Przewidziane są trzy miejsca i nagrody za zdobycie ich. Zgłaszajcie się u wychowawcy. -powiedziała dyrektorka.
Ja nawet ładnie śpiewam, ale gdybym zaśpiewała cała szkoła by mnie zobaczyła, a tego nie chciałam. Wolę być szarą myszką, którą zna tylko własne klasa. Podeszła do mnie Viola i Camila. 
- Ale fajnie! Konkurs!!! Szkoda tylko, że ładnie nie śpiewam. -powiedziała Camila
- Ja czasami śpiewam, ale nie nadaję się do konkursu. -powiedziała Viola
- A ty bierzesz udział w konkursie? -spytała Camila
- Co? Ja? Chyba żartujecie. Ja nawet nie lubię śpiewać. -powiedziałam niepewnie. 
- Dj idzie! Lecę. Poradzicie sobie beze mnie. 
- Dlaczego tak mało się odzywasz? Coś nie tak z nami?
- Nie. Po prostu czasami nie ma się nic do powiedzenia.
-  A jak tam było we Włoszech opowiadaj?
- O niektórych rzeczach lepiej nie opowiadać.
- Dlaczego? Było ci tam źle?
- Nie. Było świetnie. Mój świat był pełen kolorów, radości, przyjaźni, marzeń, pasji. Każdy człowiek, aby zbudować sobie tak piękny własny świat musi włożyć w to wiele siły i chęci, ale kiedy on runie nic po nim nie zostaje. Cała twoja siła, którą włożyłaś w zbudowanie go zniknęła i nie masz siły by odbudować sobie ten świat. 
- Nie rozumiem
- Prosty człowiek, który nie doznał  prawdziwego smutku i cierpienia nigdy tego nie zrozumie. 
Powiedziałam i odeszłam, a potem męczyłam się myślą, że może za dużo jej powiedziałam.
 


------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
 Dziś dość krótki rozdział, ale poprzedni był strasznie długi. Cieszycie się, że jest leonetta? Ja wolę pisać o Fedemile. Dziękuję za 5 komentarzy pod poprzednim opowiadaniem. Mam nadzieję, że tu również będzie tyle. Niedawno wygrałam w konkursie na Bravo płytę Lodo. Tematem tego konkursu było opisanie jakby wyglądał twój wymarzony świat. Mogę wam pokazać co napisałam. Jeżeli będzie tu min. 5 komentarzy wstawię swoją pracę konkursową. W komentarzach piszcie czy chcecie ją zobaczyć. Gimnazjaliści piszą testy, więc mam wolne, więc myślę, że następny rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu. Co myślicie o opowiadaniu? 

    



                                                         

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 5. Lepiej być władcą niż poddanym

                             FRAN

Założyłam czarną sukienkę w białe groszki i czarne balerinki. Zrobiłam lekki makijaż podkreślający moje oczy. Uczesałam włosy. 
- Śniadanie. -rozległ się głos mojej mamy.
Posłusznie zeszłam na dół. Zjadłam  śniadanie nie odzywając się nawet słowem. Moi rodzice usiłowali ze mną porozmawiać. Dopiero po zjedzeniu posiłku powiedziałam:
- Muszę iść dziś do szkoły?
- Oczywiście słonko. Dlaczego miałabyś nie iść? -powiedziała moja mama
Milczałam nie wiedziałam co powiedzieć.
- Czego się boisz? - tym pytaniem mama mnie zaskoczyła, ale chyba było słuszne. Faktycznie czegoś się bałam. I to coś nie pozwalało mi normalnie funkcjonować.
- Ja się niczego nie boję. -powiedziałam niepewnie i powoli. Moja mam niestety zauważyła moją niepewność. Wiedziała, że skłamałam i powiedziała:
- Mówienie, że się nie boimy jest największym kłamstwem na świecie. Nie warto zgrywać odważnej. Każdy się czegoś boi. Nie ma ludzi nieustraszonych. Trzeba się odważyć otworzyć przed ludźmi i wyjawić im swoje lęki, a wtedy szybciej, łatwiej znikną.
Wstałam i powiedziałam:
- Ale ja się nie boję. Nie wierzysz mi?
- Po tym co chciałaś zrobić trudno ci uwierzyć.
- Uważasz, że nie umiem powiedzieć prawdy?
- Nie. Po prostu jesteś strasznie zamknięta w sobie i wszystkie swoje lęki, żale, smutki tuszujesz nie mówiąc nikomu nic. Daj sobie pomóc.
- Ja nie potrzebuje pomocy.
Powiedział i wyszłam z kuchni. Poszłam do pokoju, wzięłam pamiętnik i zaczęłam pisać.

 Drogi pamiętniczku:

Wszystko co powiedziała moja mam to prawda. Niestety moje życie nie jest kolorowe. Ciągle muszę udawać. Nikt nie może wiedzieć co czuje. Tak będzie łatwiej, szybciej i lepiej. Przynajmniej tak mi się zdawało, a teraz sama nie wiem... Człowiek jest największą zagadką. Poznać samą siebie. Jaka to trudna sztuka. Nielicznym to się udaje. Do tego potrzeba dużo siły, której ja nie mam. Niestety... Nigdy siebie całkowicie nie poznam i już nikomu nie pokażę jaka jest prawdziwa ja. Moja wiara w miłość  przestała istnieć. Nie wierzę w nią. Jest fałszywa i krótka. Tak wiele przynosi bólu, rozczarowań, a dla osoby, która naprawdę kochała tą drugą rozstanie to koniec świata. Już nigdy nic nie będzie takie same. Dawna ja znikła. Zmieniła się na gorsze, ale przez kogoś. Ja się do tego nie przyczyniłam. To wszystko jego wina...

Usłyszałam pukanie. Zamknęłam pamiętnik.
- Mogę wejść.
- Tak
Uśmiechnęłam się do matki.
- Zbieraj się. Za chwilę jedziesz do szkoły, a my do pracy.
- Tak szybko udało wam się ją znaleźć?
- Tak. Ciocia Melania nam ją załatwiła. Zapomniałaś?
- Wyleciało mi z głowy.
- Zejdź na dół. Zaraz jedziemy.
- Za chwilę zejdę.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Wszystko jest świetnie. Jestem wesoła jak zawsze.
Moja mam nic nie odpowiedziała i wyszła z pokoju. Wreszcie mogą odetchnąć z ulgą i nie zmuszać się do uśmiechania.

Nieszczery uśmiech nie jest piękny, ale trudny. Szczególnie wtedy kiedy jesteś bardzo smutna i nie masz ani jednego powodu do bycia szczęśliwą. 

Te słowa zapisałam w pamiętniku przed wyjściem z pokoju. Zamknęłam pamiętnik i zeszłam na dół. Pojechałam z rodzicami do szkoły.
- Jesteśmy na miejscu -powiedział tata
Wysiadłam z samochodu.
- Trzymaj się słonku. Gdyby coś się działo dzwoń natychmiast. Miłego dnia. -powiedziała moja mama, która się teraz bardzo o mnie martwi. Ona bardzo mnie kocha. Ja to wiedziałam. W jej słowach było tyle miłości
i ciepła, którego może trochę potrzebowałam. Byłam już przed drzwiami budynku. Wzięłam głęboki oddech
i przeszłam przez nie. Starałam się zejść każdemu z drogi, ale trochę mi to nie wyszło. Wpadłam,
a właściwie to ona  wpadła na mnie. Była to ruda dziewczyna. Widać było, że jest pełna energii. Uśmiechała się od ucha do ucha. Miała na sobie kolorową tunikę i krótkie niebieskie shorty, a do tego sandały.
- Przepraszam. Zagapiłam się. -powiedziała z szerokim uśmiechem
- Nic się nie stało. -powiedziałam oschło
Chciałam się wycofać i zejść jej z drogi, ale mi nie pozwoliła. Prowadziła dalej rozmowę.
- Jestem Camila. Dla przyjaciół Cami. A ty? Nie wiedziałam cię tu wcześniej. A znam całą szkołę. Naprawę całą.
Zaśmiałam się cicho i lekko się uśmiechnęłam. Nie chciałam tego, ale to było silniejsze odemnie. Ona rozśmieszyła mnie.
- Ja dopiero tu przyjechałam, a właściwie przyleciałam. 
- Nie jesteś z tego kraju? To skąd jesteś? Z Brazylii, Chile?
- Nie. Ja nie jestem z Ameryki Południowej. Jestem z drugiego końca świata. Z Włoch. I nie chciałam tu przylecieć. -powiedziałam niezwykle spokojnie, delikatnie i czuło. Odeszłam nie mówiąc mojego imienia. Ona była dość zdziwiona, zaskoczona, a przynajmniej na taką wyglądała. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszłam do klasy, w której miałam zajęcia. Usiadłam w pierwszej ławce, a Cami siedziała za mną. Do klasy weszła nauczycielka. Spojrzała na mnie i powiedział:
- Poznajcie nową uczennicę. Przyleciało do nas prosto z Włoch.
Każdy się na mnie patrzył.
- Francesca wstań. -powiedziała trochę ściszonym głosem nauczycielka.
Posłusznie wstałam.
- Mam nadzieję, że przyjmiecie ją miło.
Usiadłam na swoim miejscu. Przez całą lekcję siedziałam cicho nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Lekcja się skończyła. Na przerwie podeszła do mnie Camila i dziewczyna, która siedziała z nią w ławce.
- Hej! Jestem Viola. A ty jesteś Francesca. Tak?
- Tak. To ja.
- Miło cię poznać. -powiedziała i podała mi rękę.
- A my się już znamy. Dlaczego się nie przedstawiłaś? -powiedziała Camila jak zwykle z uśmiechem.
- Po prostu zapomniałam. Trochę mnie zagadałaś.
- Nie gadam wcale aż tak długo. Prawda Viola?
- Nie ty wcale nie gadasz długo. Gadasz bardzo długo. Jesteś bardzo rozgadana.
 Zaśmiałam się.
- Dlaczego się tak właściwie przeprowadziłaś? -spytała Viola
Chwilę się zastanowiłam. Chciałam wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Powiedziałam:
- Moi rodzice znaleźli tu lepszą pracę i się niestety musieliśmy przeprowadzić.
- Zostawiałaś wszystko we Włoszech. Pewnie trochę ci jest smutno. -powiedziała Cami
- Tak. Komu by nie było? Przeprowadzić się na drugi kontynent i zostawić swoich przyjaciół.
- Ale tu masz nas. -powiedziała energicznie Camila
- Tak. Może się jeszcze dobrze nie znamy, ale spróbujemy ci zastąpić włoskich przyjaciół. Przyjaźni nigdy za dużo. -powiedziała Viola.
Wymusiłam uśmiech na twarzy. Powinnam się cieszyć, ale nie potrafiłam. Nie chciałam tu znajdywać przyjaciół. Nie potrafiłabym się otworzyć. Cały czas musiałabym grać kogoś innego, a tego nie chciałam. Niestety... Stało się co się stało. Muszę podjąć to wyzwanie. Może się uda. Co ja mówię? Uda się okłamywać wszystkich w okół siebie, udawać, że nic się nie stało. To się nie uda na dłuższą metę, ale muszę spróbować. Nie mam innego wyjścia.

                              LUDMIŁA

Lekcje się już skończyły. Musiałam teraz odbyć karę. Miałam sprzątać sale z jakimś chłopakiem. Nie wiedziałam kto to. Zżerała mnie ciekawość. Weszłam do sali do, której kazano mi przyjść. Miałam na sobie różową sukienkę na ramiączka i różowe szpilki. Chciałam zrobić na wszystkich wrażenie i się udało. W sali był Federico. Chodzi ze mną do klasy. Nie przepadam za tym Włochem.
- Ludmiła? Ty? Nie wierzę? -powiedział śmiejąc się
- A ty to co? Nie jesteś taki święty za jakiego się uważasz jeżeli tu jeste.
- Ja się za świętego nie uważam, ale w porównaniu z tobą to faktycznie nim jestem.
Po tych słowach zrobiło mi się przykro. Inni sądzą, że nie mam uczuć, że nic nie czuję. A tak nie jest. Jestem wrażliwa, potrafię kochać i współczuć innym. Nie ocenia się człowieka jeśli się go nie zna. Nikt nie zna mnie całkowicie. Nikt nie wie co tak naprawdę czuję i myślę. Nie dałam po sobie poznać, że jestem zasmucona jego poprzednimi słowami i powiedziałam:
- A jednak coś zbroiłeś. Co to było?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie mówili ci.
- Gdyby nie ludzka ciekawość wszystko byłoby inne. Ludzie nie wiedzieliby tego czego wiedzą teraz, więc jeżeli ciekawość to pierwszy stopień do piekła to wszyscy ludzie są właśnie tam. -powiedział bardzo pewnie.
On dziwnie na mnie spojrzał. Nie wiedział co powiedzieć zatkało go. Do sali weszła woźna. Przyniosła mop, wiadro z wodą, płyn do okien, ścierki i chustki do mycia drewnianych mebli.
-  Macie umyć całą podłogę, wszystkie meble i okna w tej sali. Gdy skończycie przyjdźcie do mnie. Ja sprawdzę czy wszystko lśni i wtedy będziecie mogli wrócić do domu. Zrozumieliście?
- Tak. -powiedzieliśmy równocześnie
Woźna wyszła.
- Ja umyję meble, a ty okna i podłogę. -powiedział Fede
- Dlaczego ty masz decydować?
- Dobra ty zdecyduj. Mi jest wszystko jedno.
- Ja umyję okna i podłogę, a ty umyjesz meble. 
- Przecież to właśnie powiedziałem.
- Ale to ja decyduje, a nie ty.
- Nie zniosłabyś faktu, że będziesz robiła to co ja powiedziałem.
- Lepiej być władcą niż poddanym. 
Wzięłam płyn do mycia okien i 2 ścierki, i zaczęłam myć okna. Było strasznie cicho. Nie odzywaliśmy się do siebie. Po 5 minutach tej ciszy powiedział:
- Byłem na zajęciach dodatkowych. Potknąłem się i zrzuciłem niechcący kwiatka. Pech chciał, że akurat mieliśmy z panem Adamsem. On jest dość surowy i kazał mi odbyć karę. A ty?
Byłam dość zaskoczona wyznaniem Federico. Nie sądziłam, że będzie chciał mi to powiedzieć.
- Gdy się przerwa skończyła wyszłam na chwilę na dwór. Nauczycielka musiała uznać to za ucieczkę.
- Nie wierzę ci.
- To mi nie wierz. Powiedziałam ci prawdę. To  twoja sprawa czy zechcesz w nią wierzyć czy nie. Jeśli nie uwierzysz nigdy nie poznasz prawdy jeśli jedyną odrzuciłeś. Ludzie są gotowi wierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę.  -powiedziałam trochę podnosząc głos.
- Trudno uwierzyć komuś takiemu jak ty.
- Takiemu jak ja? Czyli jakiemu?
- Sama najlepiej wiesz jaka jesteś, a ja nie jestem taki, żeby ci wytykać twoje wady.
- Każdy ma wady czy tego chcesz czy nie. -jeszcze bardziej podniosłam głos.
- Tylko w tym problem, że ty masz ich za dużo.
- Najłatwiej jest oceniać ludzi. 
- Wiele rzeczy jest łatwych.
- Nie oceniaj mnie, bo nie znasz mnie w ogóle. Oceniając mnie w ten sposób sam sobie psujesz opinię
 w moich oczach.
- A co mnie obchodzi twoja opinia.
- A co mnie obchodzi opinia całego świata! Robię co chcę, bo to jest moje życie! To jaka jestem jest tylko moją sprawą.
- Tak nie zdobędziesz przyjaciół.
- Ja ich nie potrzebuje. Nie potrzebuję nikogo. Jestem samowystarczalna.
- Jak chcesz. Jak wolisz mieć wrogów to proszę bardzo.
- Za co ty mnie tak bardzo nie lubisz? -powiedziałam ostro
- Bo jesteś fałszywa, kłamliwa, niemiła, podstępna. Mam wymieniać dalej?
- Nie tyle mi wystarczy.  Ja jeszcze nic nie powiedziałam złego o tobie, a to przecież  ja jestem ta zła.
On nic nie odpowiedziałam. Byłam wściekła na niego. Jak on może mi wytykać moje wady? Przecież sama je znam. Jak on może mnie oceniać jeśli w ogóle mnie nie zna? Zostało mi do umycia jeszcze jedno okno. Obejrzałam się żeby zobaczyć co robi Fede. Siedział.
- Dlaczego nie sprzątasz?
- Skończyłem to co miałem zrobić.
- To może umyłbyś podłogę. Będzie szybciej. 
- Przecież jesteś samowystarczalna.
- Dużo ludzi się mnie boi, obawia. Jestem silna. Wiesz, dlaczego mam taką siłę?
- Bo wykorzystujesz ludzkie słabości?
- To też, ale ludzkie słabości trzeba najpierw poznać, a aby to zrobić nie potrzebny jest tylko spryt, ale także siła. Człowiek boi się silniejszego człowieka od siebie, bo nie wie czego może się po nim spodziewać. To on ma wszystkie karty w dłoni.Ty nie masz żadnej. Dlaczego mam taką siłę?
- yyy. Nie wiem.
- Tak jak każdy człowiek upadam, ale mi nikt nie podaje ręki. Nie ma kogoś takiego kto by to zrobił, więc się sama podnoszę. Na początku jest trudno, ale później jest coraz łatwiej. Za każdym razem gdy się podnoszę, podnoszę się silniejsza. -powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.A potem wróciłam do przerwanej czynności.

                                    FEDE

Zrobiło mi się trochę przykro. Nie powinienem  być taki dla niej. Wziąłem mop i wziąłem się za mycie podłogi. Nie spodziewałem się takiej rozmowy. Trochę mi jej szkoda. Jest trochę inna niż mi się wydawało, a ja się nie popisałem. Może jednak jest inna. Może nie ma serca z kamienia. Trochę jej współczułem, było mi jej żal i trochę ją podziwiałem. Miałem zmieszane uczucie i myśli na jej temat. Nie wiedziałem co
o niej myśleć. Jedno jednak wiedziałem. Ludmiła nie jest do końca taka jak się innym wydaje.
- Skończyłeś? -powiedziała
- Tak.
- To idę po woźną. Nie wytrzymam z tobą ani minuty dłużej.
- Poczekaj.
- Czego chcesz?
- Przepraszam. Nie powinienem tak o tobie mówić.
- Wiesz co nie potrzebuję twoich przeprosin. -powiedziała i odeszła
Przyznam, że nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale cóż trzeba być przygotowanym na wszytko. Nigdy nie wiadomo kogo spotkamy na swojej drodze. Po chwili przyszła blondyna z woźną. Woźna obejrzała dookoła dokładnie salę i powiedziała:
- Świetnie się spisaliście. Możecie już iść do domu.
- Nareszcie! -krzyknęła pełna radości, a woźna na nią dziwnie popatrzyła.
- Do widzenia. -powiedziała i odeszła szybkim krokiem.

                                        Naty 

Był już wieczór. Cała rodzina była w domu. Siedziałam przy oknie w moim pokoju. Niebo było bezchmurne, pełne gwiazd. Nagle zgasły wszystkie światła. Prąd najwyraźniej wyłączyli. Ta ciemność jednak mi nie przeszkadzała. Cały czas czułam się jakbym była w ciemności. Niewidzialna, sama po prostu w ciemności. 
Po jakimś czasie przyszła Lena. Przyniosła świeczkę, postawiła ją i zapaliła.
- Dobrze się czujesz? -spytała
- Tak.
- Zostałabym z tobą, ale muszę poćwiczyć jeszcze piosenkę.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam.  Lena wyszła. Popatrzyłam chwilę na niebo. Było takie piękne. Tyle było na nim gwiazd. Każda była wyjątkowa. Każda miała swój blask, który ukazywał się ludziom. Były jak sławne piosenkarki, aktorki. Każdej nocy pokazywały ludziom swój blask, swoje możliwości. Były w różnych odległościach od siebie, ale żadna nie była sama. Prawie żadna. Mój wzrok dostrzegł gwiazdę, która była z dala od innych. Była mniejsza i jej blask był bledszy, znacznie mniej zauważalny. Gdybym dokładnie się nie przyjrzała możliwe, że bym jej nie dostrzegła. Doskonale mogłam sobie wyobrazić jak czuła się ta gwiazda. Sama, nic nie znacząca, gorsza od wszystkich innych pod każdym względem. Nie mogłam powstrzymać łzy. Byłam sama w swoim życiu, ale sobie radziłam. Musiałam... Nagle ujrzałam spadającą gwiazdę. Pomyślałam życzenie: Chcę aby moje życie się zmieniło, chcę mieć przyjaciela kogoś komu mogę zaufać i nie muszę się go bać. Pomyślałam życzenie chociaż
 i tak wiem, że się nie spełni. Chyba każdy za  każdym ra­zem, pat­rząc na spa­dająca gwiazdę, myśli  marze­nie. Nasz realizm nie poz­wa­la wie­rzyć, że się spełni, ale i my i tak myśli­my życze­nie. Chce­my choć przez chwilę poczuć się jak w bajce. Zapaliło się światło. Włączyli prąd. Musiałam zgasić świeczkę. To dziwne, ale sprawia mi przykrość to, gdy muszę świecę zgasić. Mam wrażenie, jakbym przerywała jej życie.  Jakby coś nagle się skończyło, a nic już się nie miało zacząć. Jakbym w sobie coś zgasiła. Czuję się wtedy jakbym straciła do końca nadzieję. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Popatrzyłam się na nią jeszcze chwilę, a potem z wielkim bólem ją zgasiłam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Podoba wam się? Macie Fedemiłę. Choć trochę dziwnie się zaczyna. Miecie też trochę akcji z Fran. Chyba już się domyślacie, dlaczego chciała odebrać sobie życie. Proszę jeżeli to czytacie to zostawcie komentarz. Bardzo mi zależy na waszej opinii. Napiszcie co piszę źle, a co dobrze. Za każdy komentarz dziękuję. Następny rozdział najpóźniej w piątek. 

 

 

 









czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 4 "Talent rośnie w samotności, charakter wśród ludzi."

                                     LEON 

Zerwałem z nią. Wreszcie jestem wolny. Miałem dość tych jej humorów. Z nią się nie dało normalnie porozmawiać. Nic się nie dało. Nagle zobaczyłem Viole siedzącą z jakąś rudowłosą dziewczyną na ławce. Podszedłem do nich. 
 - Hej! Viola możemy porozmawiać. 
 - Jasne. 
- To ja was zostawiam -powiedziała rudowłosa i odeszła
- O czym chciałeś porozmawiać?
- Chciałem cię przeprosić za Ludmiłę. Ona...
- Nic się takiego nie stało.
- To dlaczego odeszłaś?  
- Gdybym została byłoby gorzej
- Może masz racje
Ona się uśmiechnęła i powiedziała:
- Mam. A co ty taki smutny?
- Zerwałem z Ludmiłą i nie wiem czego mogę się po niej spodziewać.
- Fakt. Ludmiła jest nieobliczalna.
- Nigdy nie wiadomo co wymyśli.
-Ale trzeba przyznać kreatywna to ona jest.
Zaczęliśmy się śmiać.  
-Dzięki. Dzięki tobie dziś się śmieję.
- Aż taka jestem śmieszna?
- No może trochę.
 Przytuliłem ją.

                                LUDMIŁA

Chciało mi się płakać. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam płakać. Nie byłam zbyt miła, ale gdyby mnie kochał to by ze mną nie zerwał. Miał racje. Cały czas byłam wredna dla wszystkich. Mam jeszcze długą drogę przed sobą. Zmienię się ja to wiem. Nie poddam się. Jeszce im wszystkim pokaże. Leon będzie żałował, że mnie rzucił. Dziś jest dzień, który coś zamyka, z kimś trze­ba się roz­stać, coś opuścić trzeba... Dziś zaczynam nowy rozdział w życiu. Sama go napiszę. Wyszłam z ubikacji i poprawiłam makijaż. Wyszłam
z łazienki. Zobaczyła jak Leon przytula tą dziewczynę Violę. Chciałam płakać, ale nie miałam już łez. W środku czułam pustkę. Pustkę i po raz pierwszy też przerażenie, że z tą pustką w sercu nie dam rady dłużej wytrzymać.


                        

                                           NATY

Do pokoju weszła moja mama.
- Już wróciłaś? -spytała Lena
- Tak. Nie słyszałyście?
- Nie. -powiedziałyśmy równocześnie.
- Co robiłyście, że byłyście tak zajęte? 
- Wybierałyśmy piosenkę do mojej szkoły.
- Tak? Kiedy będziesz śpiewała?
- Jutro
- To życzę powodzenia. Choć i tak wiem, że go nie potrzebujesz. Jesteś niesamowita,
- Dziękuję
Chodźcie teraz na obiad.
- Ok
Poszłyśmy na dół do ogromnej jadalni zjeść obiad przygotowany przez kucharkę. Moja mam zawsze była miła dla Leny. Mój tata też. Ale co się tu dziwić. Lena jest utalentowana, ma zadatki na wielką gwiazdę. A ja? Ja jestem nikim. Nie mam żadnego talentu. Jeden pisarz napisał: "Talent rośnie w samotności, charakter wśród ludzi." Ja się z tym nie zgadzam. Gdyby to było prawdą miałabym wiele talentów, które byłyby wielkich rozmiarów. Charakteru natomiast nie miałabym wcale... 

               

                                       FRANCESCA

Pisze w pamiętniku:

Jutro pierwszy dzień nowej szkoły. Tak się boję. Czy znajdę przyjaciół? Tego nie wiem. Gorzej jak się w kimś zakocham. To byłby koniec świata. Pierwszy dzień w nowej szkole... Jednocześnie się go boję i jestem go ogromnie ciekawa.



 
   

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział III ,,Muszę dążyć do celu za wszelką cenę"

                              NATY

- Ty płaczesz? 
- Nie
- Przecież widzę. Co się stało.
Milczałam. Nie mogłam  powiedzieć prawdy. Nie mogłam powiedzieć, że płaczę, bo nic mi nie wychodzi, nie na widzę sama siebie i jestem  nikim. Nie byłam też na tyle pomysłowa, aby wymyślić jakąś prawdopodobną odpowiedź na zdane mi pytanie. Objęła mnie i powiedziała :
- Nie musisz udawać, że jesteś silna. Każdy ma jakieś słabości. Nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze. Świat nie jest idealny. Nie martw się tym, co pomyślą inni. Jeśli musisz płacz -to dobrze wypłakać łzy do końca. Tylko wtedy wróci uśmiech. Bądź szczęśliwa. Myśl pozytywnie, a pokolorujesz swój własny świat.



                                        LUDMIŁA

- Przepraszam. Trochę źle się czułam.
- To trzeba było powiedzieć nauczycielowi. Niestety tego niezrobiłaś, więc muszę potraktować to jako ucieczkę.
- Tylko proszę nie dzwonić do rodziców. 
- Wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby, ale musisz odbyć karę. Zostaniesz dziś po lekcjach. Pomożesz panią woźnym w sprzątaniu szkoły.
- Dzisiaj?
- Tak
-Dzisiaj niestety nie mogę, ale jutro mogę zostać. Proszę niech pani się zgodzi na jutro.
- No dobrze.
- Dziękuję.
- Tylko jutro będziesz musiała sprzątać jeszcze z jakąś osobę. Jest jeszcze jeden uczeń, który podpadł jednej z nauczycielek i musi teraz odbyć karę.
- Zgadzam się na wszystko.
-  Zaprowadzę cię na lekcję. Wolę mieć pewność, że na pewno tam się udasz.
Poszłam z nauczycielką do sali, w której miałam lekcję. Usiadłam w ławce. Całe szczęście, że pozwoliłam mi jutro odbyć karę. Rodzice dziś wracają wcześniej i gdyby się dowiedzieli, to byłby koniec świata. Na szczęście jutro wrócą późno w nocy... Dlaczego ja właściwie muszę mieć takiego ojca?  Tak wymagającego, który chce bym została biznesmenem. Kimś znaczącym i zarabiającym fortunę. Przez niego jestem taka wredna, ale dziś właściwie byłam miła dla tej nauczycielki. Nie wydarłam się na nią. Udało mi się być miłą. To pewnie, dlatego, że tata mnie nauczył dążyć do celu za wszelką cenę. Osiągnęłam swój cel. Przekonałam nauczycielkę na zmianę terminu odbycia kary. Moim następnym celem jest stanie się miłą dziewczyną. Posłucham się ojca. Będę dążyć do tego celu, przezwyciężając wszystkie trudności. Kiedyś 
w końcu się uda. Musi.

                                       

                                                            LEON

Minęła lekcja. Ja nadal nie mogę uwierzyć, że ona chodzi do mojej klasy, a ja jej nie zauważyłem. Podszedłem do niej.
- Cześć-powiedziałem, a on się uśmiechnęła. Miała piękny uśmiech. Chciała odpowiedzieć na moje przywitanie, ale przyszła moja dziewczyna.
-Cześć Leon. -powiedziała i przytuliła się do mnie.
- Kto to? -spytała
- To Violetta. Koleżanka z klasy.
-Cześć Violetta.
- Cześć Ludmiła.
- Jakoś nigdy mi o niej nie wspominałeś.
Milczałem. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. 
- A już rozumiem. Wcześniej nie wiedziałeś, że istnieje. No nic dziwnego. Wygląda tak zwyczajnie, ubiera się skromnie i nie jest nikim. No może kujonką.
Ona wybiegła. Chciało jej się płakać.
-Zaczekaj. -powiedziałem i chciałem za nią biec.
- Zostaw ją.
- Ludmiłą co ty wyrabiasz?
- Mówię prawdę. 
- To, że jej wcześniej nie zauważyłem nie znaczy, że jest gorsza od ciebie.
- To teraz porównujesz mnie z nią? Ja znaczę dla ciebie tyle samo co ona? 
- Nie, a właściwie tak. Ona przynajmniej jest miła, a ty cały czas jesteś wredna, zła na wszystkich i na wszystko! 
- Przecież wiesz jakie miałam dzieciństwo. Ty akurat powinieneś mnie zrozumieć. -powiedział ze złością i ze smutkiem.  
- Wiesz co Ludmiła. To jacy jesteśmy zależy tylko od nas. Ja nie chcę dalej zadawać się z tak wredną osobą. To koniec. -powiedziałem i odszedłem. 

.............................................................................................................................................................
Podoba wam się? Następny rozdział najpóźniej w czwartek.  
  
 

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział II ,,Nie musisz się bać spełniać swoich marzeń"

                                        NATY

- Bardzo panią przepraszam, ja po prostu...  
- Nie kończ. Płacą mi za to, żebym cię uczyła. Masz być kimś jak twoi rodzice, więc może zechciałabyś mnie słuchać.
- Ja przepraszam. -powiedziałam ledwo powstrzymując łzy, które dusiłam w sobie.
- To ma się nigdy nie powtórzyć. A teraz wracamy do lekcji.

- Oczywiście. 
Uczyłam się pilnie, aby znów nie podpaść pannie Emmie. Po kilku godzinach lekcja się zakończyła. Panna Emma wyszła. Usiadłam przy oknie patrząc na spadające kropelki deszczu. Niebo płacze. Też bym sobie chętnie popłakała, ale nie mogę... Myślałam o tym jakie moje życie jest szare, bezbarwne, smutne, ponure, nudne. Nie było w nim ani jednej osoby przed, którą mogłabym się całkowicie otworzyć, której mogłabym się wyżalić, powiedzieć co czuję i co myślę. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam. To była moja siostra Lena. Skończyły jej się zajęcia w studiu.
- Hej siostra. -powiedziała
- Cześć. Jak tam w szkole. -powiedziałam wymuszając na mojej twarzy uśmiech.
- Świetnie. Musimy na jutro wybrać jakąś piosenkę włoską bądź angielską i ją zaśpiewać na zajęciach 
z Pablo.
- Wiedz już jaką wybierzesz?
- Niestety nie. Pomożesz mi jakąś znaleźć? -powiedziała jak zwykle tryskając energią.
- Pewnie. 
Weszłyśmy do jej pokoju. Był ogromny tak jak każde pomieszczenie w tym domu. Ten pokój jednak różnił się czymś od mojego. Był kolorowy, pełen barw i instrumentów. Motylki, wróżki na ścianie były piękną ozdobą, które zachęcały cię do jednego: uwierz w magie, wszystko jest możliwe. Ten pokój miał taką energię, która aż zmuszała cię do uśmiechu, ale nie mnie. Mnie już nic nie zdoła doprowadzić do śmiechu. Śmiech... Tak dawno się nie śmiałam. Pomyślałam mając łzę w oku. Na szczęście Lena nie zauważyła, że chciało mi się płakać.
- Halo! Ziemia do Naty. Wybierzmy coś. 
- Jasne. Przepraszam. Zamyśliłam się. 
Zaczęłyśmy wybierać piosenkę. Zajęło to na mam prawie godzinę, ale wreszcie wybrałyśmy. Lena wzięła gitarę i zaczęła śpiewać jej refren:  



Nie musisz się bać
Spełniać swoich marzeń
Nigdy nie znikniesz
Będziesz główną atrakcją
Nie fantazją
Po prostu mnie zapamiętaj
Kiedy wszystko idzie dobrze
Bo wiesz, że jeśli żyjesz w swojej wyobraźni
Jutro będziesz fascynacją wszystkich
W moim zwycięstwie
Zapamiętaj mnie
Gdy zacznę błyszczeć.

Piosenka była tak piękna. Mówiła o tym aby spełniać swoje marzenia. One się spełniają. Ja to wiedziałam. Spełniają się, ale kiedy jesteś kimś innym niż ja. Spłynęły mi dwie łzy.
- Ty płaczesz?
O nie! Lena to zauważyła.



                         Franceska

- Już jesteśmy. Wysiadaj. -powiedziała moja mama. 
Posłusznie wysiadłam.
- Uśmiechnij się do mnie. To nie koniec świat. -powiedziała jak zwykle ciepło. 
- Może dla ciebie. Dla mnie to jest koniec świat. 
- Wszystko co robię robię z troski do ciebie. Powinnaś być mi wdzięczna.
- Ty nie wiesz co jest dla mnie dobre. Ja to wiem najlepiej.
- Nie odzywaj się tak do matki! Co ty sobie wyobrażasz? -powiedział ze zdenerwowaniem ojciec.
- Nie krzycz na nią. Teraz jest zła z tej przeprowadzki, ale daj jej czas. Za kilka tygodni, kilka miesięcy albo nawet kilka lat zrozumie, że to było dla niej najlepsze. Lepiej późno niż wcale. 
Moja mama zawsze taka była. Zawsze spokojna, opanowana. Nic nie mogło jej wyprowadzić
 z równowagi. Była ciepłą i miłą osobą. Weszłam z rodzicami do nowego domu. Była ładny choć skromny. Mama się do mnie uśmiechnęła i powiedziała: 
- Choć pokaże ci gdzie jest twój pokój i twoja łazienka.
- Będę miała swoją własną łazienkę? 
- Tak słonko.
 Tak jak powiedziała tak zrobiła. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. 
- Czegoś tu brakuje- powiedziałam sama do siebie. Wzięłam marker i na pustej białej ścianie namalowałam wielki klucz wiolinowy. Obok niego przykleiłam na ścianie nuty mojej ulubionej piosenki: Nel mio mundo. Wzięłam gitarę i zaczęłam ja śpiewać.  

Ti confesso che
non so bene
cosa fare.
Forse e perche
non ho tempo
per pensare.
I miei dubbi
sono tanti e
non posso
andare avanti.
Ma ora sono
stanca, non
aspetto piu.

Mi sveglio
ancora qui nel
mio mondo.
QUESTA SONO
IO!
Da oggi io
vivro fino in fondo il
destino mio!
Mi sveglio
ancora qui nel
mio mondo.
QUESTA SONO
IO!
Da oggi io
vivro fino in fondo il
destino mio!


Po zaśpiewaniu jej od razu poczułam się lepiej. Wzięłam pamiętnik i napisałam: 

Kocham śpiewać, grać. Kocham muzykę. Dzięki niej czuję się lepiej. Mam siłę by żyć. Muzyka jest całym moim życiem... Od dziś zaczynam nowe życie, ale nie wyrzucę z niego muzyki. Będę śpiewała, tańczyła najczęściej jak to możliwe. 

..........................................................................................................................................................
Podobało się? Na razie tak krótko.