Naty
Wstałam dość późno, bo dopiero około
10. Nie miałam dziś lekcji, bo nauczycielka musiała iść na
badania do lekarza. Z tego powodu się jednak cieszyłam. Nie
lubiłam jej, ale to akurat mi nie przeszkadzało. Kiedy jest się
samotnym przez większość czasu i dusi się w sobie wszelkie
uczucia przestaje mieć znaczenie to czy się kogoś lubi czy nie.
Nie ma to znaczenia. Twoim jedynym przyjacielem jest samotność. Przyjacielem? Czy tak w ogóle można ją nazwać? Szybko się ubrałam
i zeszłam na dół. Na stole leżała karteczka.
Natalio, pójdź do pani Fray i daj jej koszyk z kuchni. Dopiero co wróciła ze szpitala, a nasz rodzina wiele jej zawdzięcza, więc pomyślałam, że miło byłoby gdyby dostała od nas mały, słodki upominek. Chyba się ze mną zgodzisz, że zdecydowanie uprzejmiej byłoby gdybyś to Ty jej zaniosła podarek zamiast jednej ze służących.
Naty bez namysłu powędrowała do kuchni i wzięła
koszyk z jedzeniem. Założyła buty i wyszła na zewnątrz. Światło
słoneczne raziło ją w oczy. Tak dawno go nie widziała. Od
miesięcy nie wychodziła z domu. Bo po co? Nie miała znajomych,
przyjaciół. Wszelkie sprawy na mieście załatwiały służące.
Jedyne co jej zostało to samotne spacery, ale po co miały ją
dręczyć widoki zadowolonych ludzi, biegających roześmianych
dzieci, natury tętniącej życiem? Te wszystkie widoki wytykałyby
jej tylko bezgraniczny smutek i pustkę, którą czuła w sercu.
Dlaczego inni byli szczęśliwi, a ona nie? Na to pytanie nie znała
odpowiedzi, ale tak jej pragnęła jak niczego innego. Może gdyby ją
znała udałoby jej się sprowadzić szczęście. Odwrócić wieczny
smutek, albo przynajmniej zrozumieć jego sens. Gdy wiesz, że coś
ma sens od razu lepiej to znosisz. Niestety nie znała odpowiedzi na
to pytanie i nawet nie próbowała jej szukać. Bała się jej, a
może bardziej się bała tego, że szukanie tej odpowiedzi wprowadzi
ją w jeszcze większy smutek? O ile mógł istnieć większy smutek
i żal od tego, który teraz odczuwała. Nie chciała jednak
ryzykować. Sprawdzać jaką granicę może osiągnąć smutek. To
byłoby dla niej bardzo niekorzystne i sama najlepiej o tym
wiedziała. A może smutek nie ma żadnej granicy? Postanowiła nie
dręczyć się już tym rozmyślaniem, które nie zaprowadziłoby jej
donikąd, a tylko może pogorszyłoby jej stan. Ruszyła w stronę
domu pani Fray. Idąc rozglądała się na wszystkie strony, chcąc
zapamiętać każdy szczegół otaczającego jej otoczenia, by w
czasie śmierci przypomnieć sobie widok pięknego świata na, który
tak nie chciała patrzeć. Może wspomnienie wesołej “krainy”
sprawiłoby, że jej śmierć byłaby wesoła? Byłaby jedyną rzeczą
wesołą w jej życiu? Dlaczego w ogóle myślała o śmierci?
Przecież nie śpieszyło jej się na tamten świat, ale nie miałby
nic przeciwko, żeby umrzeć. Wiedziała, że to nieuniknione i nie
bała się śmierci. Wszystko co po niej bardzo ją interesowało i
dawało nadzieję, że kiedyś znajdzie się w świecie choć trochę
lepszym niż na tym, w którym się obecnie znajdowała. Z rozmyśleń
wyrwał ją głos chłopaka śpiewającego pod drzewem. Ślicznie
śpiewała tak jak... wyglądał. Miał ciemne, kręcone włosy i
piękne oczy. Chyba brązowe. Naty nigdy nie umiała perfekcyjnie
określać kolorów. Znała tylko podstawowe. Znajomość reszty
wydawała się jej nie potrzebna. Miał na sobie dżinsy, kolorową
bluzkę i bluzę. Na włosach miał czapkę w kolorze pomarańczowym.
Grał i śpiewał. Gdy zobaczył, że dziewczyna mu się przygląda
podszedł do niej bez chwili wahania.
-Cześć jestem Maxi-powiedział wyciągając rękę do Naty.
Przywitała się z nim.
-A ty jak masz na imię? -spytał-Mam na imię Naty.
-Śliczne imię.
-Dziękuję. Ja już muszę iść. Nie mam czasu na pogawędki. -powiedziała tak, choć wiedziała, że ma mnóstwo czasu, a jej nigdzie się nie śpieszy. Chciała jednak uniknąć rozmowy. Chłopak był bardzo miły, ale ona nie była przyzwyczajona do rozmów z nieznajomymi. W ogóle nie była przyzwyczajona do rozmów. Jedyną osób, z którą rozmawiała, a raczej wymieniała słowa była jej siostra, Lena. Maxi stanął kolo niej.
-Powiedziałam, że nie mam czasu na pogawędki.
-Zdaję się, że idziemy w tą samą stronę. Dokąd właściwie idziesz? Mieszkasz gdzież tu?
-Nie. Idę do znajomej rodziny. Pani Fray.
-Dobrze się składa, bo to moja sąsiadka. Będziemy mogli pogadać.
Zapanowała na krotką chwilę cisza, która przerwał
Maxi.
-Gdzie chodzisz do szkoły?
-Uczę się w domu. A ty?-Chodzę do studia muzycznego. Studia On beat
-Moja siostra też tam chodzi.
-Naprawdę? Jak się nazywa?
-Lena
-Jesteś siostrą Leny? Nie jesteście zbyt do siebie podobne.
-To, dlatego, że każda wdała się w innego rodzica. Ja jestem podobna do ojca, a Lena do matki.
-Ja niestety nie mam rodzeństwa.
Ich rozmowa się zakończyła kiedy dotarli do domu
pani Fray.
-To ja cię tu zostawiam. -powiedział i wyjął
karteczkę i długopis z kieszeni. Na karteczce coś napisał i dał
Naty.
-Zadzwoń do mnie. -powiedział i wszedł do swojego
domu.
Naty zadzwoniła do drzwi. Po chwili w progu stanęła
niska, starsza kobieta o brązowych włosach poprzeplatanych
siwizną. Ubrana była w długą suknię w kwiaty. Włosy miała
związany w kucyka. Uśmiechała się ciepło do Naty.
-Dzień dobry. Chciałam podziękować w imieniu
całej rodziny za wszystko co pani dla nas zrobiła i życzymy powrotu do zdrowia. To dla pani mały podarek. -powiedziała dając
kobiecie koszyk.
-Dziękuję. To bardzo miłe, z twojej, z waszej
strony.-Nie ma za co. To drobiazg.
-Wejdź na ciasto i ciepłą herbatkę.
Naty przyjęła zaproszenia. Pani Fray była bardzo miła.
To było dziwne, ale czuła się w jej domu bardzo swojo. Nawet we
własnym domu tak się nie czuła.
Ludmiła
Siedziała w pokoju z Marco. Pokój
miał ciepłe barwy. Ciemny czerwony, jasno brązowy, złoty. Te
barwy przeważały w tym pomieszczeniu.
- To o kim piszemy? -powiedział Marco
- Długo nad tym myślałam i wybrałam. Napiszemy o Hitlerze.
- O Hitlerze? Zwariowałaś?! Na pewno nie pojedziemy na tą wycieczką. Nie mówiąc o pałach, które dostaniemy.
- Nie przesadzaj to dobry pomysł.
- Wcale nie.
- Założysz się? Jeśli nasza praca nie okaże się najlepszą spełnię twoje jedno dowolne życzenie. Natomiast jeśli wygramy to ty spełnisz moje. -Ludmiła wiedziała, że wybranie Hitlera było najgorszym pomysłem. Dużo czasu zajęło jej myślenie o osobie, która zagwarantowałaby jej przegraną. Niestety był Marco i jeśli chciała mieć 100% pewność, że ich praca nie będzie najlepsza musiała go przekonać do wybrania osoby najgorszej ze wszystkich możliwych osób. Zakład był jej jedyną deską ratunku. Nie bała się tego co może zażyczyć sobie Marco. Zawsze lubiła ryzyko.
- Dobrze zakład, ale musisz przysięgnąć, że spełnisz moje życzenie nie ważne jakie ono bybyło.
- Nie ufasz mi? Może i jest wredna, złośliwa, nikczemna itd. Ale zawsze dotrzymuje umów. Podziękuj za to mojemu tacie, a jeśli to ci nie wystarczy możesz iść do mojego taty jak nie dotrzymam słowa. Wtedy na pewno dostaniesz to co chcesz i to z rekompensatą.
- No dobrze, więc mamy zakład.
- Tak. Bierzmy się już do roboty.
Francesca
Fran wróciła zestresowana do domu. Przez jej nieuwagę Marco słyszał jak śpiewa. Z drugiej strony to dobrze. Kochała śpiewać i kiedy tylko to robiła odrywała się od ponurej rzeczywistości. Znajdowała się wtedy w nowym świecie, w którym była tylko ona i muzyka. Nie było żadnych problemów. Była tylko radość i wielka siła, która mówiła jej: Idź spełniać swoje marzenia. Może powinna wziąć udział
w konkursie? To co, że każdy by ją zobaczył? Nie mogła wiecznie żyć przeszłością, a jeśli chwile z muzyką były tak cenne... Wzięła szybko pamiętnik i zaczęła w nim pisać:
Drogi Pamiętniczku! Doszłam do wniosku, że powinnam wziąć udział w konkursie. Nie mogę wiecznie bać się spełniać swoich marzeń. Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku, a ja właśnie go robię. Podejmuję decyzję, żeby zaśpiewać przed publicznością.Każdy mnie zauważy, ale co z tego. Najważniejsze, że wyjdę jako ja i zrobię to co kocham, bo chcę spędzić tę chwilę z muzyką. Z moją pasją. ,,Żyj pasją, a spełnisz marzenia"
------------------------------------------------------------
No i jest rozdział. Jak wam się podobał? Czekam na wasze opinie.
Kocham Cię <3 Twoje rozdziały są cudowne ^^ Mogłabyś dodać więcej Leonetty?
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta o ich życiu normalnym, bo Studio jest już trochę nudne. Naprawdę, Twoje pomysły mnie rozwalają <3
A jeśli mogę zostawić mały spamik, to zapraszam xD: http://arendelle-chronicles.blogspot.com/ nie jestem pewna czy Cię to zainteresuje, ale i tak zapraszam ^^
Ps: dopiero przed chwilą się skapnęłam, że to jest rozdział z dzisiaj a nie miesiąc temu, bo byłam święcie przekonana, że jest sierpień xD boże, co ze mną?? Przyspieszam czas do roku szkolnego xP żarcik xd
Ps w ps'ie: czy Viola mogłaby z Leonkiem zaśpiewać Podemos na tym konkursie???
Chyba najlepszy jaki napisałaś (wszystkie są świetna) <3
OdpowiedzUsuńNaxi xD <3333333333333333333333333333333
Niech Fran startuje w tym konkursie
Haha Ludmiła chce pisać o Hitlerze, najlepsza reakcja Marco :D
Czekam na next xD