Violetta
Wstałam jak zwykle o wczesnej porze. Byłam sama w domu. Moi rodzice byli w delegacji, a brat wyjechał do cioci w Hiszpanii. Tam właśnie obecnie uczęszcza do szkoły. Zjadłam śniadanie, umyłam się i uczesałam. Założyłam niebieską sukienkę na ramiączka i buty na koturnie w tym samym kolorze. Następnie zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu. Po 20 minutach znalazłam się w szkole, gdzie czekała na mnie moja najlepsza przyjaciółka Cami.- Widziałaś tego nowego chłopaka DJ? -Cami
- Nie... A ty nie jesteś już z Brodwey'em?
- Mówiłam ci wczoraj, że z nim zerwałam! -powiedziała ze złością
Viola milczała
- Co się z tobą dzieje? -Cami
- Nic. Po prostu jestem trochę zmęczona. Mamy przecież całą masę testów.
- Nie o to chodzi. Co się stało tak naprawdę?
- Mój brat miał wypadek i się martwię o niego.
- Co?!
-Miał wypadek na motorze, ale to chyba nic poważnego.
- To o co się tak martwisz?
- No bo... Fran sobie z tego nic nie robi. Jest nieuważny, a ciocia nie ma czasu go pilnować. Boję się, że znowu zrobi sobie krzywdę, ale tym razem to się tak dobrze nie skończy. Boję się o niego.
- Nie martw się tak . Nie przejmuj się tym wszystkim. Życie jest ulotne, więc żyj chwilą. Korzystaj
z niej. Korzystaj z życia ile się da.
- Mam korzystać tak jak ty, czyli zmieniać chłopaka co 2 tygodnie jak nie szybciej? -powiedziałam śmiejąc się
- Jeżeli tak będziesz chciała to tak. Życie jest tylko twoje
i możesz z nim robić co chcesz. Tak samo z Fran. On i tak będzie robił co tylko będzie chciał, bo to jego życie. Może wysłuchać czyjegoś zdania, opinii, ale nie koniecznie się do niej zastosuje. Wszystko zależy niego.
-Ciekawe co ty byś zrobiła w mojej sytuacji.
- To DJ! Lecę! -Cami
Cami w błyskawicznym tempie znikła mi z oka.
Wzięłam do ręki książkę ,,Romeo i Julia", która była naszą lekturą. Nagle przypomniało mi się, że muszę oddać Brodwey'owi zeszyt od chemii, który pożyczyłam dwa dni temu. Nie chciałam jednak tracić czasu
i szłam czytają jednocześnie książkę. Nagle wpadłam na kogoś.
- Przepraszam, przepraszam, bardzo przepraszam. -Viola
- Nic się nie stało. -Leon
Podniosłam głowę do góry, by zobaczyć kogo przepraszam za moje gapostwo. To był Leon. Gra
w drużynie futbolowej, chodzi do mojej klasy i chodzi ze straszną jędzą Ludmiłą. Jest bardzo popularny
w szkole. Na tyle, że nie zauważa ludzi z niższej pułki czyli takich jak ja.
- Nic się nie stało. -powiedział spokojnym głosem. Spojrzał mi w oczy. Ja spuściłam wzrok i udałam się do mojej szafki. On mnie jednak zatrzymał.
- Czekaj! Jak masz na imię? -spytał
- Jestem Violetta. -wyciągnęłam do niego rękę
On ją lekko potrząsnął i powiedział:
- Ja jestem Leon.
- Miło cię poznać. -odpowiedziałam
On się uśmiechnął i powiedział:
- Ciebie też.
Ja również się uśmiechnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojej szafki, by oddać pożyczoną rzecz. Wzięłam zeszyt i powędrowałam szybkim krokiem do chłopaka.
- Cześć Brodwey.
- Hej!
- Bardzo ci dziękuję. -powiedziałam oddając mu zeszyt i odeszłam. Nagle zadzwonił telefon. To Fran do mnie dzwonił. Szybko odebrałam.
- Jak możesz być tak nie ostrożny?! Co bym zrobiła ja, co by zrobili rodzice gdyby ciebie nie było?! Pomyślałeś choć chwile o nas?!
- Miłe przywitanie.
- Jest takie na jakie zasłużyłeś.
- Słuchaj, ja najbardziej boję się, że czegoś w życiu nie zdążę zrobić. Dlatego, żyję dwa razy szybciej niż powinienem.
Milczałam nie widziałam co odpowiedzieć.
Leon
Myślałem cały czas o tej dziewczynie. Miała ładny uśmiech i pewien błysk w oczach. Była też bardzo miłai tak radosna, taka ciepła. Moja dziewczyna taka nie jest. Szybko stwierdziłem. Nagle jaz zobaczyłem. To była Ludmiła moja dziewczyna. Podbiegła do mnie.
-Hej skarbie! -powiedziałem i pocałowałem ją w policzek
- Co to ma być? Szukam cię od 10 minut! Ładnie tak się bawić ze mną w chowanego! -powiedziała ze złośćią
- Szukałaś mnie? Po co?
- Nie!!! Nie wierzę! Zapomniałeś?! -powiedziała krzycząc. Każdy się na nich patrzył, ale to było rutyną. Zawsze zwracali na siebie uwagę.
- Co? O czym? -spytałem nada spokojny
- Miałeś mi pomóc szukać bransoletki.
Ja ją wyciągnąłem i podałem jej. Ona patrzyła na mnie za zdziwieniem.
- No co? Wiem, że zależało ci żeby ją znaleźć. Ty gadałaś ze znajomą, więc ja postanowiłem nie tracić czasu i ją podzukać.
Ludmiła wzięła bransoletkę.
-Wiesz co... Mogłeś mi powiedzieć, a nie zgrywać, że o niczym nie wiesz. -powiedziała ze złością i szybkim krokiem odeszła. Podszedł do mnie mój przyjaciel Marco.
- No serio. Niezłą dziewczynę sobie znalazłeś. -Marco
- Ty wszystko słyszałeś? -spytałem niepewnie. On wskazał na szafkę i powiedział:
- Moja szafka tu jest.
- Wiesz co, czasem mam jej dość
- To po co z nią jesteś?
- No sam nie wiem... To skomplikowane
- Bo wy to komplikujecie
- Dobra. Zmieńmy temat. Wiesz wpadła na mnie dziś naprawdę ładna dziewczyna.
- Serio?
- Tak pewnych twarzy się nie zapomina. Zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Ja już muszę iść.
Marco chodził do innej klasy niż ja, więc sam musiałem udać się do sali. Usiadłem w ostatniej ławce, a przede mną usiadła ona. Jak to? Ona chodzi ze mną do klasy? Jak mogłem jej wcześniej nie zauważyć?
LUDMIŁA
Wyszłam ze szkoły i usiadłam na ławce. Dlaczego muszę być taka wredna? Cały czas wywołuje kłótnie? Przecież nie chce tego. Zależy mi na nim. Pewnie za mało staram, by zmienić swoje zachowanie. Z rozmyślania wyrwało mnie ujrzenie mojej najlepszej przyjaciółki, a zarazem kuzynki, która mieszka nieopodal niej.- Cześć Angie.
- Hej!
-Co się dzieje? Nie jesteś w szkole?
- Nie. Znowu się pokłóciłam z Leonem.
- Nie martw się.
- Dlaczego muszę być taka wredna?
- To nie twoja wina. Człowiekowi trudno się zmienić zwłaszcza, gdy od małego wychowywano go tak.
- Nigdy nie wiadomo, czy nawet zwykłą uprzejmością człowiek nie zastawia pułapki na siebie. Te, odwieczne słowa taty powtarzane mi od dzieciństwa cały czas chodzą mi po głowie.
- Tak. Wujek nigdy nie ufał ludziom, zawsze był podejrzliwy, ostry. Tylko majątek był mu w głowie.
- Tak, ale przynajmniej osiągnął to co chciał. Jest milionerem.
- Ja już muszę iść. Cześć. Trzymaj się.
Posiedział jeszcze chwilę na ławce. Myślałam i myślałam aż doszłam do wniosku, że człowiek jest najdziwniejszą istotą na tym świecie. Może nawet jest dziwniejszy od samego Boga. Człowiek nie chce zrozumieć, że lepiej dla niego, gdy zna swoje miejsce, czas i swoje granice. To, że się rodzimy i umieramy, jest przecież porządkiem, który nakazuje nam jak żyć. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie wściekły głos nauczycielki.
- Już jest lekcja, a ty jesteś poza szkołą!
Naty
Siedzę sama w domu na kanapie. Lena moja bardzo utalentowana starsza siostra poszła do studia gdzie uczęszcza na zajęcia śpiewu itp. Moi rodzice pojechali do pracy, a ja czekam na guwernantkę nie robiąc nic prócz rozmyślaniu. Jakie byłoby moje życie gdybym się nie bała? Jakie? Zadawałem sobie pytania na, które nie znałam odpowiedzi i bałam się zapytać o nie kogokolwiek. Mieszkam w wielkiej willi z tysiącami pokoi,a nie mogę znaleźć sobie miejsca, w którym czułabym się dobrze, w którym moje szare życie nabrało choć jednej barwy. Nic nie miałam. Czułam się tak jakbym nie istniała. Moje rozważania przerwał dzwonek do drzwi. Udałam się do nich. W drzwiach stała guwernantka.
- Dzień dobry. Proszę wejść.
Kobieta weszła i powiedziała ostro:
-Dzień dobry.
Usiadła na krześle przy stole.
- Podać coś do picia lub jedzenia.
- Nie dziękuję.
Usiadłam koło niej i rozpoczęła się nauka. Najpierw zajęliśmy się matematyką, a później polskim, historią, chemią i mieliśmy zaczynać naukę innych przedmiotów, ale kobieta wyszła do łazienki. Ja powróciłam do refleksji nad moich życiem. Co tak właściwie sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują. Dlaczego ja nienawidzę samej siebie? Dlaczego nie mogę żyć normalnie? Dlaczego nie mogę cieszyć się z życia i żyć chwilą? Dlaczego? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos panny. Emmy
- Natalia!!! Nie słuchasz mnie!? Ja rozumiem, że się zamyśliłaś, ale tak ci nie wolno. Ty masz się uczyć!!! I być w przyszłości kimś!! A teraz nie jesteś nikim!!! -powiedziała zdenerwowana nauczycielka. Te słowa mnie zabolały, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta kobieta miała rację... Byłam nikim.
FRANCESKA
Pisze w pamiętniku:Drogi pamiętniczku właśnie się przeprowadzam z Włoch do Argentyny. Nowa szkoła, nowy kraj, nowi znajomi, przyjaciele będzie super... Ale nie dla mnie. Ja wcale nie chciałam tu przyjeżdżać, ale niestety nie miałam wyjścia. Rodzice nie chcieli, abym przebywała w miejscu, w którym chciałam odebrać sobie życie, ale tak by było lepiej. Gdybym nie istniała świat byłby piękniejszy i dla mnie, i dla innych. Teraz mama i tata będą cały czas interesować się mną, pilnować mnie i kontrolować... Rozmowy z psychologiem wcale mi nie pomogły. Boję się... Przez ten cały pobyt w szpitalu uświadomiłam sobie jedno. Za odwagę trzeba płacić. Strach jest za darmo.
..........................................................................................................................................................
Mam pisać dalej opowiadania?
fajnie opowiadania daj więcej
OdpowiedzUsuń